20111023
45
Dziś Zwykłe Życie przedstawia historię miłosno-kulinarną.
To było chyba z 10 lat temu, kiedy pierwszy raz pojechałam do Anglii w poszukiwaniu pracy. CV zostawiłam w setkach punktów gastronomicznych. Zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną do pizzerio-kebabowni. Gdyby nie to, że było to tuż za rogiem i naprawdę potrzebowałam pieniędzy, w życiu bym tam nie poszła.
Stawiłam się o czasie. Młody, przystojny Irańczyk o hiszpańskiej urodzie spodobał mi się od razu. Przeprowadził rozmowę kwalifikacyjną. Opowiedział o rodzinnym biznesie. Zapewniał, że szukają kogoś do pomocy i że na pewno oddzwoni.
Następnego dnia dostałam pizzę niespodziankę. Potem zaczął odwiedzać mnie i moją współlokatorkę. Zawsze przywoził nam pizzę. O propozycji pracy nie było już nigdy mowy. Za to raz wyszliśmy razem do klubu i kupił mi drinka. Dzień później zadzwonił i oznajmił, że idziemy na zakupy, bo on potrzebuje kupić buty. Oniemiałam.
Zapytałam skąd przyszedł mu do głowy ten, dla mnie zupełnie abstrakcyjny, pomysł. Okazało się, że dla niego to było oczywiste: skoro pozwoliłam się zaprosić na drinka, jestem jego dziewczyną. A dziewczyny chodzą ze swoimi chłopakami na zakupy.
O tym, jak bardzo się na mnie zawiódł i że z nami koniec, dał mi do zrozumienia jeszcze w inny sposób. Kiedy kolejny raz zjawiłam się w bistro, dostałam pizzę zwęgloną, czarną jak smoła.
Nigdy więcej się nie zobaczyliśmy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Historia jak z serialu komediowego – to komplement. ;)
OdpowiedzUsuńPrzystojny Irańczyk o hiszpańskiej urodzie. hahahahahah :) zajebiste!
OdpowiedzUsuń