20110304

28

img268

54780003

untitled1

54780006


ZWYKŁE ŻYCIE TAKSÓWKARZY

Taksówkarz Paweł, lat 41.
Jeździ od 1997 roku. Wyłącznie nocą.
Najdłuższa trasa: do Poznania


Pan Paweł ostrzega nas na samym początku znajomości: moje życie to nuda
i szarzyzna. Szybko przekonujemy się jednak, że ta opinia wynika ze skromności naszego rozmówcy, a historiom, które usłyszałyśmy tego wieczoru daleko do nudy. Noc pana Pawła to kolorowe neony warszawskich domów publicznych, kluby go-go, celebryci, prostytutki i typy spod ciemnej gwiazdy.
Od dziesięciu lat pan Paweł dzień w dzień wstaje o 19, spać kładzie się o 5 rano,
a w weekendy nawet o 8. Zimą światła dziennego nie widzi w ogóle, latem natomiast, nie może zasnąć, bo jest zbyt jasno. Koledzy na bezsenność piją piwo i wódkę. Pan Paweł woli zejść do garażu i pogrzebać przy samochodzie. Do pracy ubiera się zawsze elegancko, zakłada koszulę i porządne spodnie, nigdy nie wsiadłby do samochodu
w dresie. Czekając na klienta, czyta Rzeczpospolitą.

- Wszystko paniom powiem, ale wizerunku nie ujawnię. Za duże ryzyko.

Klientela nocna jest zupełnie inna niż dzienna.
Ludzie często się otwierają, wsiadają i wysiadają, a taksówkarz jest jak ksiądz, któremu grzechy jednym uchem wpadają, a drugim wypadają.

Zdarza mu się wozić osoby z pierwszych stron gazet. Najmilsza gwiazda, którą wiózł to, bez cienia wątpliwości, Shazza. Swego czasu, u szczytu popularności, jeździła
z nim wielokrotnie. Jest przemiła, czarująca i wyjątkowo kulturalna, koledzy zresztą mogą potwierdzić.
Pewnego razu do samochodu wsiadł Kamil Durczok. Pan Paweł zażartował: „O, pana to skądś znam”. „Eee, nie, ja mam taką pospolitą twarz, do wszystkich jestem podobny”.
Często pod osłoną nocy, ktoś próbuje uciec bez płacenia. Pan Paweł wie, że nie warto nikogo gonić dla 15 złotych, bo przecież za rogiem może czekać Stachursky, co to zawsze rzuci stówę, choćby jechał tylko 200 metrów, albo Ryszard Krauze (ten zawsze daje 200 złotych).
Co noc, piątek, świątek czy niedziela, wozi mężczyzn do agencji towarzyskich lub prostytutki do klientów. I po czym taką prostytutkę poznać? – Wszystkie mają na nazwisko Nowak.

Namolny klient

Raz wsiada człowiek następujący: poobijane ręce, twarz, widać, że miał ciężką noc, po jakimś sparingu. Patrzy na mnie i mówi:
- O kurwa, stary, ale się cieszę, że cię spotkałem! Super! To jedziemy na Wolę.
Tu masz 50 złotych, żeby nie było.
Widzę go pierwszy raz w życiu.
Facet od razu przysypia. Budzi się za mostem Poniatowskiego i mówi:
- Kurwa, stary, jedziemy tak sobie i gadamy, a ja bym zapłacić zapomniał! I wyciąga
50 złotych.
- Nie… - mówię, ale on nie daje mi dojść do słowa – Ja wiem ile to kosztuje, stary! Wciska mi banknot i zasypia.
Budzi się i od razu wyciąga kolejne 50 złotych:
- Kurwa, stary, my tu gadu gadu, a ja bym o kasie zapomniał.
- Ale, słuchaj… - znowu próbuję przemówić mu do rozsądku – Nie, nie, ja wszystko wiem.
I zasypia. Za chwilę historia się powtarza. – Kurwa, stary, co nic nie mówisz, przecież bym zapłacić zapomniał, daje mi kolejny banknot 50-złotowy i momentalnie zasypia.
Dojeżdżamy na miejsce, facet budzi się, łapie za portfel i mówi: - Kurwa, stary,
nie mam forsy.
- Stary, ale już jest wszystko zapłacone.
- Nie rób ze mnie dziada! Jedziemy do bankomatu! Ja wiem, ile to kosztuje.
- Stary, ale już wszystko uregulowałeś!
- Nie, nie, nie – jedziemy do bankomatu, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
Rzeczywiście, za nic nie mogłem się go pozbyć, dwa bankomaty nie działały, chciałem uciekać, ale zostawiał w aucie to kurtkę, to torbę. Kiedy trzeci bankomat
nie zadziałał, mówię do niego tak:
- Stary, ale przecież my się znamy nie od dziś. Jutro przyjdziesz na postój
i się rozliczymy!
- Jasne, stary! Tak zróbmy!

I wreszcie zamknął drzwi mojego samochodu z właściwej strony.

Na takie chwile się czeka

- Kiedyś zawracałem na dość szerokiej drodze i nagle czuję, że ktoś we mnie uderza. Spora stłuczka. Wysiadam, patrzę, a tu skromny dresiarz w wiekowym, pordzewiałym polonezie.
To był mój nowy samochód, myślę sobie, że nie odpuszczę.
- Dzwonię na policję.
- Ale gdzie tam pan będzie dzwonił od razu, ja panu zapłacę.
- Ale panie, to nie będzie 200 złotych, to jest spora stłuczka, a to nowy samochód. Dzwonię.
- Ile?
- No to będzie jakieś 4 tysiące – mówię – i czekam aż mu mina zrzednie.
A facet wyciąga plik banknotów, odlicza równe 4 tysiące – i spokojnie mówi – proszę bardzo, to ja lecę.
Stałem jak wryty. Człowiek w byle jakim dresie, w starym polonezie, wyciąga z kieszeni
4 tysiące złotych, jak gdyby nigdy nic.
Oglądam te pieniądze, bo może fałszywe, ale nie, prawdziwy pieniądz. Przeliczyłem trzy razy.
Jak powiedział, tak dał.
Do dziś się zastanawiam, co on mógł mieć w tym polonezie, że tak obawiał się policji.

tekst i fot. Zwykłe Życie

"Taksówce" stuknie setka!
Z tej okazji zapraszamy do Teatru Ochoty na taksówkowe wariacje Studia Teatralnego Koło.
Już jutro i w niedzielę o 19.30 spektakl "Taksówka" w interpretacji teatru improwizowanego Klancyk.
1h 30min, bez przerwy, bilety: 32 zł, ulgowe 27zł

8 komentarzy:

  1. Anonimowy3/04/2011

    Trzyma w napięciu jak u Agaty Christi!! Dobra Robota

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy3/04/2011

    brawo...chrum!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy3/04/2011

    Ekstra! Czekam na następne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy3/07/2011

    no no no. dalej, więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. za chwilę wjeżdż taksówkarza Janek!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy3/22/2011

    A, to temu Stachursky 100 rzuca. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy3/25/2011

    te historie są niesamowite
    pozdro od Zuz

    OdpowiedzUsuń