20110310

29

Emilia

img264

54780028

ZWYKŁE ŻYCIE TAKSÓWKARZY

Taksówkarz Janek. 57 lat.
Jeździ za dnia.
Najdłuższa trasa: Praga, 624 km


- Panie Janku, gdzie się umówimy?
- Na Emilki może?
- Emilki?
- No na ulicy Emilki Plater, obok Kongresowej. Samochód mam duży, to sobie konferencję zrobimy.
- A na kawę pan nie chce pójść?
- Kawę już piłem, odwiedziłem koleżankę, to mi zaparzyła.

Nie jestem z tych, co cierpią.

Wsiadamy do taksówki:
- No zmarzłyście, dziewczyny, już podkręcam ogrzewanie!
Pan Janek tłumaczy nam, na czym polega praca taksówkarza i że Warszawa podzielona jest na około 50 stref taksówkarskich. Opowiada nam jak działa dyspozytornia i że taksówkarze zwracają się do siebie wyłącznie „kolego” i „koleżanko”, nigdy na „pan” i nigdy na „ty”.
- O, posłuchajcie - pogłaśnia radio – koleżanka z dyspozytorni mówi „kolego”, a my do koleżanki „koleżanko”.
Pan Janek przez prawie 30 lat pracował na kierowniczym stanowisku w stalowni. Praca była ciężka, ale życie jak w Madrycie. Taksówkarzem został, bo los tak chciał. Miał problemy z kręgosłupem i sąsiad polecił mu pracę „na taksówce”. Teraz jak tylko może, średnio co pół godziny, stara się wyjść z samochodu i zrobić kilka przysiadów. Trudno jednak odmówić, gdy trafia się dobra okazja. W dniu, kiedy wybuchł wulkan na Islandii, prosto z dworca Warszawa Wschodnia klientka zamówiła kurs do Pragi. 624 kilometry. Jak stał, tak pojechał – decyzja podjęta w minutę.

- Wcześniej byłem gościem w taksówce, bo młodość to ja miałem imprezową. Co tydzień brało się 500 złotych, dziewczynę pod pachę i szło się na tańce do Sofii, Gastronomii czy Crystal. Dzisiejszych młodych nie rozumiem. Idą gdzieś poskakać, a potem tylko te kebaby. Kebab rządzi miastem.
Kiedyś to się elegancko szło do restauracji. Było jedzenie, aż się stół uginał, a potem tańce do białego rana. I życie taksówkarza było łatwiejsze – na ziemi się trzeba było kłaść, żeby taksówkę złapać.
Jemu nikt się pod koła nie kładzie (coraz gorzej ma się ta branża), ale też największy ruch w interesie pan Janek omija.
- W święta i weekendy samochód odpoczywa w garażu. A w sylwestra tańczę, a nie pracuję.
- Pan lubi swoją pracę, prawda?
- Uwielbiam!

Woda jonizowana

Jedna pani wsiada i mówi:
- Wie pan co? Wie pan, co to jest woda jonizowana?
- Wie pani, no nie wiem – odpowiada pan Janek.
- Ząb mnie bolał, wzięłam sobie takiej wody na wacik, przyłożyłam, przestało boleć!
- …
- Rozcieńczoną wodą podlałam kwiatek i mi zakwitł w środku zimy!! Wyobraża pan sobie?
- Co to by było jak ja bym się tej wody napił? – pan Janek śmieje się w głos i puszcza oko.

- Ile ta pani mogła mieć lat?
- No, taka starsza już była. Z pięćdziesiąt może.
- 50? Starsza? Panie Janku, przecież to młoda kobieta!
- No coś już musiała mieć z tym wiekiem, jak ją tak zęby bolały.

Prawdziwy dramat

Z dworca zabieram raz młodą dziewczynę. 26, albo 27 lat mogła mieć, ładna, zgrabna,
z lekkim brzuszkiem.
- W ciąży? – pytam – ale, co taka smutna? Chce smutasa urodzić? Trzeba się cieszyć, że taki piękny stan!
- Oj, gdyby pan znał mój przypadek, to by się na pewno nie cieszył…
- Eee tam, nie ma przypadku, którego bym nie rozwiązał.
- No mojego pan nie rozwiąże.

Dziewczyna wyszła za mąż za chłopaka, którego kochała. Młody, przystojny, silny, pracowity. Ochroniarz - chodził na noce do klubu. Zaszła z nim w ciążę. Pewnego dnia, kiedy już prawie dziecko miało się rodzić, wyszedł do pracy i nie wrócił. Policja szukała go przez ponad dwa lata. Zaginął na zawsze.
Załamana, samotna urodziła córeczkę.
Rodzice byli blisko, więc mogli ją wspierać. Blisko był też kolega męża. Bardzo jej pomagał.
Po trzech latach, kiedy unieważniono tamto małżeństwo, zaczęli planować ślub.
- Weźmiemy ślub, ja ci urodzę dziecko. Moja córka już mówi do ciebie „tatusiu”, nie będziemy tego zmieniać – taki był plan.
On wyjechał w długą delegację.
Ona jedzie powiedzieć mu, że jest w ciąży. I jak grom z jasnego nieba spada na nią całe zło tego świata:
- Słuchaj, kochanie – Już inna kobieta jest ze mną w ciąży…
I tu jest dramat. Wiozłem tę dziewczynę, jak wracała z tego właśnie spotkania. Pierwszy raz nie potrafiłem nic powiedzieć, ani nic poradzić. Jakby na to nie patrzeć – sytuacja bez wyjścia.

Oj, dziewczyny uważajcie na tych chłopaków, mówię wam.

Pan Janek wierzy w sprawiedliwość dziejową, której najlepszym przykładem jest rodzina Kennedych. Kiedy coś idzie nie tak, jak powinno, to musi oznaczać, że realizuje się klątwa poprzednich pokoleń. Jakiś okrutny dług zaciągnięty przez złe uczynki dziadów i pradziadów.

tekst i fot. Zwykłe Życie

"Taksówce" stuknie setka!
Szykujcie się do Teatru Ochoty na taksówkowe wariacje Studia Teatralnego Koło.
19 i 20 marca o 19.30 spektakl "Taksówka" w wersji reżyserskiej.
1h 30min, bez przerwy, bilety: 32 zł, ulgowe 27zł

8 komentarzy:

  1. Anonimowy3/10/2011

    genialne. tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy3/10/2011

    co za swietny artykul. od dzisiaj czytam tego bloga. wielkie pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy3/11/2011

    będzie będzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy3/14/2011

    Świetna historia, dobre zdjęcia i ładnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy3/14/2011

    Nareszcie jakieś konkretnie napisane reportaże!!Bardzo lubię i kibicuje wam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy3/22/2011

    a ten pan to chyba był przed chwila w "dzien dobry tvn" :)
    naprawde bardzo fajny blog :) tak trzymac :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pan Janek jest już prawdziwą gwiazdą. był z nami w trójce i w telewizji :)

    OdpowiedzUsuń